artur86
1 Talar
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 3:47, 01 Gru 2011 Temat postu: Zmiany... Ale czy na dobre. |
|
|
Witam ponownie forum Uzdrowienia.
Cieszy mnie fakt, że znowu mogę zasiąść przed ekranem komputera i opowiedzieć wam o swoim życiu (tak jak niegdyś).
Oczywiście skończyłem wcześniej wymienianą uczelnię z bardzo dobrym wynikiem. Obecnie kończę studia magisterskie na kierunku zarządzanie. Niestety z opinii osób po ww. studiach nie rokuje mi to najlepiej kariery zawodowej w naszym kraju. Sporo osób jest bez pracy, więc dlaczego mieliby zatrudniać osobę bez doświadczenia. Nie wiem czy tylko to jest moje spostrzeżenie ale Polski rynek pracy jest dosyć dziwnie ukierunkowany.
Dochodząc do sedna wyżej przytoczonych słów, zadam następujące pytanie: Czy po to się uczyłem/uczyliśmy by nie było pracy, perspektyw i możliwości normalnego, przyzwoitego życia w Polsce? (podzielcie się swoją opinią)
Co do życia towarzyskiego:
Jestem w związku niespełna rok. Wiem że moja druga połówka (Ania) kocha mnie ponad życie i bez żadnego ale zrobiła by wszystko. Ale jak to bywa, zawsze jest coś co to popsuje. Na początku znajomości mnie oszukiwała, mówiła rzeczy i przysięgała (np na związek w którym jesteśmy) że mówi prawdę, ale okazało się inaczej.
Wiem, że nie był to dla niej łatwy temat. Obecnie dużo się zmieniło. Skończyła całkowicie z przeszłością, dawnym życiem. Jest inną osobą. Tylko ja tego nie dostrzegam. Ciągle widzę w niej osobę, która mnie oszukała (wiedziałem że to robi ale chciałem by sama mi powiedziała prawdę). Nie doczekałem się póki nie wymusiłem tego na niej. Było to prawie 9 m-cy temu. Wiem że to dosyć długi czas, ale nie dla mnie.
Obecnie widzę jak bardzo się we mnie zakochała.... Niby bardzo pozytywnie, ale nie do końca. Ponieważ nie wiem czy czuje to samo. Na początku darzyłem ją wielkim zaufaniem i chciałem by o tym wiedziała, ale obecnie tego zaufania nie posiada. Jestem w stanie wszystko wybaczyć (nawet zdradę) tylko, co z tego że wybaczę jeżeli nie będę już czuł tego samego patrząc na nią.
Ciągle po niej widzę,że wybrała mnie jako swoją połówkę do końca swoich dni. Ale ja mam ten dylemat, czy być z osobą, którą bardzo lubię, uważam za przyjaciela.... Jednakże, która zrobiła i przysporzyła mi tyle cierpienia? Czy aby na pewno?
Chciałem z nią porozmawiać o przyszłości (jest młodsza o 7 lat), jednak ona nie chciała przez dłuższy czas, więc oznajmiłem jej, żeby odpowiedziała kiedy będzie gotowa. Dzisiaj oznajmiła, że jest gotowa na tą rozmowę w następny weekend. Kiedy to będzie nasza rocznica.
Szczerze powiem, że cieszę się na tę rozmowę... Jednakże boli mnie rozmowa o przyszłości..... Obecne czasy są bardzo ciężkie dla młodych osób. Tym bardziej dla niej (jest chora na epilepsję i na dodatek ma dysleksję). Więc z pracą będzie miała ogromne problemy. Na dodatek nie za dobrze się uczy.
Nastąpiła znaczna poprawa od momentu kiedy to postanowiłem jej pomóc. Niestety nie taka jaką sobie wyobrażałem. Ciągle powtarza że to nie jej wina, że już tak ma. Ale czy na pewno?
I tutaj jest moje najbardziej zniecierpliwione pytanie.
Czy być z osobą, która wydaję się niezbyt zaradna oraz z którą będzie się ciężko żyło? Tzn. będzie miała trudności w dostaniu pracy (i to duże). Bez czego nie będzie ani wspólnego mieszkania... itd....
Rozumiem oczywiście, że pieniądze to nie wszytko. Ale niestety to one napędzają nasz świat. Bez nich nie zapewnię mojemu dziecku bezpieczeństwa, wyżywienia i innych potrzeb.
(Jeżeli ktoś posiada jakiekolwiek wątpliwości/ew. pytania, to proszę je kierować do mnie a postaram się odpowiedzieć by uzyskać jak najbardziej precyzyjną diagnozę do moich wywodów).
Czekam na odpowiedzi i komentarze.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez artur86 dnia Czw 4:01, 01 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|