Forum Uzdrowienie Strona Główna

 Moja mama

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Lonia
Administrator



Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dąbrowa Górnicza

PostWysłany: Sob 15:30, 03 Cze 2006    Temat postu: Moja mama

Jestem kobietą a więc powinien byc to mój wzór do naśladowania, ale tak nie było. Raczej była to osoba, która pokazała mi dokładnie jaką nie chcę być.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lonia dnia Nie 20:55, 31 Gru 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasia
Gość






PostWysłany: Wto 18:23, 06 Cze 2006    Temat postu: moja mama

Nigdy nie chciałam być taka jak ona, jestem taka sama. Często powątpiewam czy uda mi się zmienić w sobie to czego w niej nie akceptowałam.
Powrót do góry
lusi
Gość






PostWysłany: Wto 23:38, 06 Cze 2006    Temat postu:

Moja mama tak wiele mogła, przynajmniej ja tak uważałam , a tak niewiele zrobiła, teraz ja pokazuje jej jak można zyć. Widze, że zaczyna żyć i patrzeć na życie coraz uważniej i to mi się podoba. Kiedyś nie miałam przyjaciólki, tylko mamę, której wszystko mówiłam, do czasu kiedy nie zaczeło się to przeciwko mnie obracać. Do tej pory mam z mamą dobry kontakt, ale do tej pory moja mama jest osobą która lubi się obrażać i wywalić tz. focha- już to na mnie nie działaSmile, wiec robi to coraz rzadziej.
Powrót do góry
Malgosia
Gość






PostWysłany: Pon 21:40, 14 Sie 2006    Temat postu:

Moja mama.
Byłam z nią kiedyś bardzo związana, ale to było moje przywiązanie do niej.
Wygląda na to, że bardzo często byłam małą mamą mojej mamy.
Pomagałam jej, pomagałam sprzątać, pomagałam uczyć brata i siostrę, pomagałam,
właściwie broniłam jej przed ojcem - tak pamiętam, myślałam że mamę trzeba bronić przed ojcem. Kiedyś ktoś zaproponował, żebym wyjechała , ale ja musiałam wtedy zostać - z mamą.
Pamiętam, że myślałam, że nie ma na świecie świętego Mikołaja, bo prezenty przynosi
mama, a ja razem z nią - na szczęście to nieprawda święty Mikołaj istnieje.
Czuję, że z jakiegoś powodu nie mam kontaktu z mamą.
Kiedy się urodziłam nie jadłam przez trzy tygodnie, wymiotowałam , teraz wiem,
że wymiotowałam odrzuceniem, które czułam, ale go nie rozumiałam.
Moja babcia {mama taty} ulitowała się nade mną - powiedziała ''ochrzcij to, bo to zaraz umrze''
- postanowiłam, że nie umrę, że pokarzę babce, że będę żyła.
Opowiem jeszcze o tej babci -
Była i jest dla mnie obcą osobą, jej dom to zimne pokoje , w których stoją na stołach obrazy matki boskiej i wszędzie nad drzwiami wiszą krzyżyki.
Czułam przejmujący chłód w tym domu i najgorsze dla mnie jakiś dziwny tłuszcz.
Kiedyś myślałam, że to tylko tłuste widelce i nieumyte łyżki, ale to było coś innego .
Powrót do góry
zosia
Gość






PostWysłany: Sob 0:19, 02 Wrz 2006    Temat postu:

muszę to napisać od siebie... od Zosi...no i muszę i już Smile

Małgosiu jak Ty pięknie piszesz ! Twoje wypowiedzi są autentyczne, żywe, a jednocześnie doskonałe językowo.
Powrót do góry
Lonia
Administrator



Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dąbrowa Górnicza

PostWysłany: Sob 14:00, 23 Wrz 2006    Temat postu: Jestem gotowa

Nie była gotowa, aby to napisać jak zakładałam forum. Mam nadzieję, że teraz już potrafię to zrobić. Moja mama to kobieta, której w ogóle nie rozumiałam. A jeżeli chodzi o uczucie, to był to tylko żal i obcość. Była mi chyba bardziej obca niż zupełnie obcy ludzie. Nie mogłam się nawet zmusić, aby ją pocałować. Zostawiła mnie jak mialam trzy miesiące, wychodząc po prostu z domu. Znaleźli mnie sąsiedzi, gdy tak wrzeszczałam, że już nie dało mnie się słuchać. Nie wiem ile godzin tak leżałam, ale opowiadano mi, że wyciągali spodemnie stertę pieluch z których się lało jak z kranu. Bardzo wtedy chorowałam, nikt nie wiedział, czy przeżyję. Ale ciepłe ręce obcych ludzi sprawiły, że postanowiłam zostać (pewnie dlatego tak kocham ciepły, dobry dotyk) Wychowywali mnie do siódmego roku życia. Wtedy to sąd orzekł, że dziecko musi być przy matce. Przyjechała milicja i obca dla mnie kobieta, moja mama z wyrokiem, aby mnie zabrać. Nie znałam tej kobiety a babcia (tak nazywalam kobietę, która mnie wychowywała) walczyła ze wszystkimi, nawet rzucała się pod samochód, aby tylko nie mogli mnie zabrać. Nic z tego, mimo, że uciekałam, zostałam wpakowana do auta i wywieziona w nieznane. W tym obcym domu wychowując siostrę, która się urodziała jak miałam jedenaście lat, spędziłam najstraszniejsze lata mojego życia. Jak ukończyłam osiemnaście lat, usłyszłam: "wypier..." i wymaszerowałam na ulicę tak jak stałam.
Po latach moja mama umierała w domu u mnie, ponieważ nie chciała do nikogo iść, tylko do mnie. Rozmowa przed jej śmiercią też nic nie dała. Nie umiała mi odpowiedzieć, dlaczego mnie zostawiła, ani dlaczego mnie zabrała od babci. A ja, cóż ja, czułam tylko ogromny, duszący żal. Kiedyś na sesji regresingu regreser powiedział do mnie, że nie czuje sie przy mnie energii mamy ani taty. I nic dziwnego, ja tak naprawdę nie wiem, kto to jest mama ani kto to jest tata. Może nie to, że nie wiem, ale nie czuję tego.
Teraz już wiem, że to były moje wybory. Ale piszę ten tekst, aby był dopełnieniem przebaczenia. Przebaczam Ci mamo, że mnie nigdy nie chciałaś i dziękuję za to, że godzina po godzinie pokazywałaś mi jak bardzo odrzuciłam siebie, wybierając Ciebie. Byłaś moim najlepszym nauczycielem miłości do samej siebie. Dziękuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
na razie bez nazwy
Gość






PostWysłany: Pon 23:02, 25 Wrz 2006    Temat postu:

Oj Loniu wiedziałam, że kiedyś nastąpi ten moment, że i ja o swojej napiszę. Nie pisałam. Nie wiedziałam co.
Nadal nie wiem, ale spróbuję.
Moja mama żle znosiła ciążę, bardzo źle. Potem miała poród i podkreśla, że był bardzo bolesny. Byłam chuda i długa, jadłam mniej niż inne dzieci. Ona wpychała we mnie, moj organizm buntował się, a ona wpychała, poszla do lekarza, on powiedzial, ze widocznie mniej potrzebuję, a ona nadal wpychała. Moja mama "była od" gotowania, prania i zwracania mi uwagi przy posiłkach. Nigdy ze mną normalnie nie rozmawiała. Być może nie jest to prawdą, ale to co mi się z nią kojarzy to uwagi przy stole, abym jadla szybciej, ze dzieci glosu nie mają, że jak mam coś powiedzieć to muszę się spytać, albo poczekać aż tatuś skończy itd. udzielała mi na jeden posiiłek kilkadziesiąt, kilkanaście uwag. Tak było przez lata. Mam do niej wielki żal, wiem, że tam jest, bo nie jest przerobiony. Ona zdawała się robić wszystko, abym nie była samodzielna. Nigdy nie miałam żadnych obowiązków domowych, ani nic nie robilam, choć bardzo chciałam, jak mialam 23 lata to pierwszy raz obieralam ziemniaki w domu. Nie chciała mi nigdy mówić jak zrobić coś, co mogłoby się przyczynić do mojej większej samodzielności. Robila coś za mnie i nie mowila, jak to zrobiła. Przeczytała moj pamiętnik, jak byłam dzieckiem, gdzie skarżyłam się na rodzicow. Powiedziala mi wtedy, że skarże się na takich dobrych rodzicow, jak mogę ! w ogole nie widziala chyba nic zlego w przeczytaniu pamiętnika. Była i jest tą, która zamyka oczy. Regularnie mnie okłamywała w poważniejszych sprawach jak i tych drobnych. Nadal to robi. zagląda do mojego placaka ( takiej torebki) i robi w nim porządek, dopoki nie zobaczę tego, wtedy się kłócimy, mówię, że to moje, a ona, ze zachowuję się jak dzidziuś i tym podobne. Jak wyjechałam na studia to dzwoniła do mnie ok 3 razy dziennie na przestrzeni roku, choć bylam blisko ( nie z własnej woli) i przyjeżdzalam do domu co tydzień ( to był błąd). Jest ciągle zabiegana, zapracowana, jak na nią patrzę to odnoszę wrażenie, że jest niewolnikiem swoich spraw. Ciągle mowi, jaka jest zmęczona, że nie ma na nic czasu. Nie wiem, jak to się stało, że moja matka i moj ojciec są jeszcze małżeństwem. Może dlatego, że się nie kłócą, właściwie. Ona pracuje, a on po pracy jedzie na wodę, czy gdzieś tam. A ona nigdy nie ma czasu. Wody się boi. On czasem mowi, co nas łączy, chyba tylko konto w banku. Ale rzadko. Nie znam sie na małżeństwach, ani na energiach, ale mam wątpliwości, czy oni się kochają
tak napisalm to a,e nie wiem, czy to bylo dobre, czemu to służyło. nie wiem co z tym tekstem zrobić. moze mi ktoś pomoże się uporać z tym wszystkim. trudno powiedzieć, czy moja mama jest dobrą matką. zawsze bylam ubrana, najedzona. ale chyba bez miłości
Powrót do góry
na razie bez nazwy
Gość






PostWysłany: Pon 23:04, 25 Wrz 2006    Temat postu:

Być może nie jest to prawdą, ale to co mi się z nią kojarzy to uwagi przy stole, abym jadla szybciej, ze dzieci glosu nie mają, że jak mam coś powiedzieć to muszę się spytać, albo poczekać aż tatuś skończy itd.

miało być, że nie twierdzę, że to moja mama .. ale po prostu mam takie skojarzenia. ale nie twierdzę, że tylko taka ona byla, tylko to robila itd
Powrót do góry
na razie bez nazwy
Gość






PostWysłany: Pon 23:25, 25 Wrz 2006    Temat postu:

łzy mi stanęły same w oczach, jak przeczytałam Loniu Twoje "Przebaczam Ci mamo, że mnie nigdy nie chciałaś" i może tak bylo w moim wypadku. Moje ona mnie nie che? więc dlaczego tak kurczowo mnie trzyma????

a odnośnie twojej historii to nie wiem co powiedzieć. przynajmniej teraz. no, jestem bardzo ciekawa, nie, to nie chodzi o ciekawość, to jest mi potrzebne, jak sobie prowadziłaś jako 18 latka? co zrobiłaś
Powrót do góry
Lonia
Administrator



Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dąbrowa Górnicza

PostWysłany: Wto 11:25, 26 Wrz 2006    Temat postu:

Jak każdy przestraszony i zaszczuty człowiek znalazłam sobie norę, żeby się schować i wynajełam bullteriera, żeby mnie pilnował. Moja książka, którą teraz piszę udzieli szczegółowych informacji wszystkim, którzy będą tym zaintresowani. Serdecznie pozdrawiam, Lonia.
P.S. Nora, to wynajęta przeze mnie suteryna a bullterier to mój przyszły mąż.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Małgosia mmmm
Gość






PostWysłany: Śro 10:14, 27 Wrz 2006    Temat postu:

Myślałam, że mama była moją przyjaciółką.
Nigdy nie potrzebowałam całej gromady ludzi wokół siebie - wystarczała mi jedna bliska osoba , przyjaciółka, którą myślałam, że mam.
Myślałam, że przyjaźń z mamą to bycie przy niej , zrobienie tego o co mnie poprosi,
rozmawianie, dzielenie się swoimi radościami i smutkami.
A teraz nie rozumiem jeszcze dlaczego, ale czuję się oszukana.
Myślałam, że w takiej przyjaźni mama pokarze mi że bycie dziewczynką, a potem kobietą to jest coś pięknego, tylko dlaczego to wszystko tak się wykoślawiło?
Powrót do góry
ja
Gość






PostWysłany: Wto 21:56, 03 Paź 2006    Temat postu:

chyba po to się wykoślawia, abyśmy mogli wyprostować?
Powrót do góry
magda91
1 Talar



Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Jastrzębie Zdrój

PostWysłany: Nie 21:32, 24 Lut 2008    Temat postu:

Moja mama, urodziła mnie, karmiła, wychowała, i ciągle się mną opiekuje. Ale nie wiem czy za wszystko mogę jej podziękować. Są takie momenty kiedy czuję do niej żal, żal za to że zawsze widziała tylko mojego brata, zawsze jego chwaliła bardziej niż mnie, i to zawsze on jest mi stawiany jako autorytet, mimo tego że to on nie ja miał kontakty z narkotykami i alkoholem. Mimo wszystko cham swoją mamę, chociaż czasami widzę że lżej jej by było beze mnie. Czasami było mi przykro kiedy w towarzystwie innych członków rodziny wyśmiewała się z moich problemów. Ale teraz jestem silna, staram się być silna .. Bardzo.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Uzdrowienie Strona Główna -> Moja mama Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin